Lech Szypa – nauczyciel, poeta, malarz
Poezja
Wiersze są reakcją na bezład świata subiektywnego i obiektywnego. Poezja ta daje możliwość penetrowania przedstawionych obrazów rzeczywistych, które przechodzą w doświadczenie.
Jest to momentami ochrona samego siebie przed realnością w świat nowy – grę słów. Autorzy nie wykuwają nowych wyrazów nie bawią się w cyzelatorstwo językowe.
Poezja nasza jest daleka od programowości nie żyje w cieniu autorytetów, choć poeci z wdzięcznością przyjmują tradycje jako ich spadkobiercy. Nie narzuca filozofii i z niej nie wychodzi. Nie kreuje wielkich koncepcji intelektualnych. Każdy z wierszy jest oddzielny, skończony, cały. Wykazuje relacje między tym co namacalne a intuicyjne płynące z ducha. Słowa nadają kształt osobom i przedmiotom otaczając je sferą najintymniejszych uczuć.
Lech Szypa
————————————————————————————————————————————————————————————
POETA
Kto jest ten dziwny
nieznajomy
kowal
ostatni z mego pokolenia
co w pomnik
chudy rośnie
przy Tysiąclecia
w pytanie stare
jak poezja
Kto jest ten bezbrzeżny
dzikiem stepem
żywioł ma pod ręką
i śpi w kamieniu słowa
w tyranię wali młotem
a kończy życiorys
bo boli go głowa
05 stycznia 1988
————————————————————————————————————————————————————————————
I ja tam wejdę
jako człowiek
i jako trup
na Pere Lachaise
i jako kwiat wyrosnę
synem
Abelarda i Heloizy
by prochem
rzucić się do macierzy
w tę wieczną emigrację…
01 listopada 1986
————————————————————————————————————————————————————————————
Pytanie
Ołów mi zastygł
przy nogach
W sercu
Bieguny mieszkają
Sam już nie wiem
I nic nie rozumiem
Ziemia mi stygnie
Kwiaty nie kwitną
Echo gór
Zbiegło
Na plecy ludzkich oceanów.
Uzbierałem tylko dni
Na hałdzie parę
I cóż Ci dam
W te noce
Otwartej rany
-Matce
31 grudnia 1987
————————————————————————————————————————————————————————————
Kiedy wyrwiesz się
poprzez własną wyobraźnię
w oczy
najdalszego horyzontu
zobaczysz
pustkę
o wiele dłuższą
od życia.
12 stycznia 1987
————————————————————————————————————————————————————————————
Słowa wybijam
jak rytm
odbitych kroków
przyklejonych do ulicy
życia
od Krasińskiego do Konopnickiej
z piętra na piętro
nimi zabijam po drodze
ludzi
bo dobro
czyni
tyle – co i zło.
grudzień 1986
————————————————————————————————————————————————————————————
Wspomnieniem
jesteś
zmarszczek minionych dni
i ręce zryte czasem
Zgarbionym krokiem
wzywasz mnie
Stoję przed chwałą
i swoje miejsce w bitwie mam
wrześniowych komend
słyszę krzyk
to znów na konie wsiadam
by ruszyć razem
w powstańczy bój
manewry laską kreślisz
rzeźni dochodzi zgiełk
a potem
cicho jęczysz
gryząc do końca
ten oszalały ból
Tam padło tylu mężów
i jeszcze więcej serc
zbieram te okruchy
wysysam łzę
i nie daruję
I nie wiem
czemu
nie poznaję Cię
tyle tu kwiatów
tyle świec
i werble biją
czy to ptasi krzyk
i lasem pachnie
jak u Hubala
22 listopada 1985
————————————————————————————————————————————————————————————
Uduchowiłem chama
by światu morale
niósł
ludzkiego zadziczenia
niechlujstwo
pożądania
metal i mściwy seks
katechizm wojny
zmarnowane życia
na pokaz
dzieci zapomniane przez lęk
Uduchowiłem chama
dla nowej rewolucji
dla Ciebie
świętej rodziny
i naszego pana
by rozmazywać na twarzy krew
dla szczęścia
i wiecznego ludzkiego
przymierza
Uduchowiłem chana
by mógł zrozumieć ktoś
jak nisko upadł człowiek
niżej
niż opluty bruk
————————————————————————————————————————————————————————————
Objąłem twarzą
krawędź czasu
co zaciera kształt
Podjąłem naukę ucznia
od momentu powstania
przypadku
do zabicia symbolu
Objąłem rozumem
przebiegłym jak szczur
człowieka
Podjąłem naukę
ze śladów własnych stóp
w drodze do pełni
Stałem się i jak
za złoty pieniądz
synem
gdy podawałem chleb
zdradziłem wiarą
i krzyżem
by wiarę zdobywać.
26 grudnia 1986